Przebaczenie w rodzinie

Rodzina jako mała społeczność dobrze znających się osób, stwarza okazję, aby dotknąć, przyjrzeć się pewnym ranom i przyczynić się do ich zabliźnienia. A jednym z cudownych lekarstw jest przebaczenie. I o nim mówi Jezus. Jak się okazuje, wzywa nas aby przebaczać sobie nie tylko 7 razy (w Biblii liczba siedem jest synonimem pełni), ale aż 77 razy (co można tłumaczyć – pełnia pełni; w codzienności, za każdym razem).

Przebaczenie jest rodzajem konkretnej, dojrzałej, uzdrawiającej miłości międzyludzkiej.

Rodzina jest miejscem poznawania siebie, wzajemnego zrozumienia i odkrywania piękna Boga w drugim człowieku. Poprzez akty przebaczenia i pojednania, mamy okazję poznać lepiej samych siebie, a także naszych bliskich. Natomiast brak przebaczenia jest jak mur, który tamuje przepływ światła poznania, by docierało do nas. Jest jak korek w butelce, uniemożliwiający napełnienie jej czymkolwiek. Nieprzebaczenie tworzy kolosalne spustoszenie. I często nawet nie zdajemy sobie sprawy z jego skutków. Niszczy nie tylko relacje międzyludzkie, ale osobę, w której sercu nie ma zezwolenia na akt przebaczenia.

Największa pustynia świata, Sahara licząca około 7 mln km2, choć nie każdy sobie zdaje z tego sprawę, ale pod powierzchnią piasku jest bogata w potężne pokłady wody. Jednak aby do nich się dostać, trzeba przekopać spory kawałek gruntu odpowiednim wiertłem. Gdyby się tego dokonało, wypłynie woda i pustynia stanie się oazą. Podobnie jest z naszym życiem. Czasem przypomina suchą spieczoną ziemię. Tymczasem wewnątrz drzemie życiodajna siła. Aby ją uaktywnić nie raz wystarczy użyć wiertła przebaczenia. Czasem koniecznym jest przekopanie kawałka gruntu w sobie, aby nastąpiły zbawienne dla nas zmiany.

Bóg o tym wie. Ma świadomość jakim stworzeniem jest człowiek. Dlatego nikogo z nas nie powołał do samotności. Każdy z nas rodzi się w jakiejś rodzinie, w pewnej społeczności, w miejscu które jest przygotowane pod nas, aby móc stawać się człowiekiem. Choć każdy z nas ma różne doświadczenie więzi rodzinnych, jedno jest pewne, że Bóg zamierzył dla nas relację z innymi, jako sposobność naszego rozwoju.

Nasza ludzka natura, osłabiona grzechem, dzięki zbawczej miłości Jezusa, może ulegać permanentnej przemianie. Bóg wie, że do tego potrzebujemy Jego mocy, ale także wsparcia najbliższych.

Mamy różne doświadczenia rodzinne, ale każdy z nas jest powołany do relacji. A skoro żyjemy w relacjach, siłą rzeczy powołani jesteśmy do przebaczania sobie nawzajem i do pojednania.

W Biblii mamy pewną fotografię rodziny, która ukazuje tajemnicę przebaczenia jako metodę na przeżywanie szczęścia i miłości. Nasze rodziny powinny na co dzień żyć według jasnych wartości, sprawiedliwości, ale przede wszystkim doświadczeniem miłości miłosiernej, wyrozumiałej, której istotnym symptomem jest przebaczanie, rezygnacja z przechowywania uraz i chęci odwetu.

W Ewangelii Łukasza, w 15 rozdziale, czytamy piękną przypowieść o miłosiernym ojcu, albo inaczej tytułowaną, o synu marnotrawnym.

Żyła sobie bardzo bogata rodzina. Pewien ojciec miał dwóch synów, tak zaczyna się opowieść. I w rodzinie, jak to w rodzinie przeżywano różne chwile. Ci dwaj synowie byli bardzo różni od siebie. Starszy ambitny, pracowity, sprawiedliwy. Młodszy bardzo spontaniczny, lekkoduch. Analizując wnikliwiej ich zachowanie, odkryjemy, że ci dwaj są synonimem postępowania z jakim często stykamy się w naszym otoczeniu.

Młodszy postanawia w dogodnym dla siebie momencie odebrać od żyjącego ojca należną mu część majątku. Choć nie robi niczego w ukryciu, nie okrada najbliższych, jego postawa nie jest zbyt taktowana. Liczą się jego roszczenia. Jednak nie to jest największym problemem. Odtąd on postanawia żyć na własną rękę, tak jak się jemu będzie podobało, rozporządzając majątkiem, do którego pomnożenia zbytnio się nie przyczynił. Jest symbolem myślenia wielu ludzi. A co mu będą mówić jak ma żyć, jakimi drogami iść, sam wie lepiej!

Z różnych powodów postanawiamy "odłączyć się" od bliskich. Izolacja, fałszywe poczucie samodzielności, pragnienie bycia decydentem w swoich sprawach czasem bez uwzględnienia panujących norm, to zaczątek ludzkiej tragedii.

Ów syn odbierając majątek tak naprawdę nie ma na celu aby go pomnożyć, dobrze gospodarować. Liczy się dziś! Chce robić teraz na co on ma ochotę.

Prawda jest taka, że przychodząc na ten świat, każdy z nas otrzymuje jakieś wyposażenie, majątek, którym różnie dysponujemy. Czasem również przez głupotę tracimy cenne dary, okazje, talenty. I to na rzecz „widzi mi się”, dla jednej chwili wszystko stawiamy va bank. To jest prawda o człowieku.

Ta przypowieść ukazuje nam jeszcze cechy drugiego brata. Na pierwszy rzut oka, wymarzony syn, współbrat. On zostaje przy ojcu. Bardzo ciężko pracuje, jest dobry, bardzo prawy. On nigdy by nie postąpił jak jego brat, jest sprawiedliwy. Natomiast okoliczności, perypetii tej rodziny, w obliczu powrotu syna marnotrawnego ujawniają prawdę o sercu starszego brata. To nie jest serce do końca napełnione miłością. Jakże bardzo się oburzył na ojca sprawiedliwy syn, kiedy ten przyjął darmozjada z honorami z powrotem do domu. Ten sprawiedliwy nawet nie jest w stanie w swym gniewie o bracie powiedzieć jako o kimś bliskim. Napominając ojca za strategię jego postępowania, zwraca mu uwagę: „ten twój syn…”. Nie mówi „mój brat”! Tylko, „ten twój syn jest zły, roztrwonił majątek z nierządnicami”. O ile ocena sytuacji jest prawdziwa, o tyle ta scenka pokazuje, że starszy brat nie miał żadnej relacji z młodszym. W rozmowie z ojcem wyraża jak bardzo go odrzuca, osądza, potępia, nie uważa za kogoś bliskiego („ten twój syn”…). Może i jest on sprawiedliwy, bo nigdy tak by nie postąpił. Nawet potrafi nazwać zło swego brata. Ale gdyby spojrzeć z innej strony. Gdyby miał z młodszym bratem prawdziwą relację, gdyby był bliskim bratem ucząc go czym jest sprawiedliwość, gdyby otworzył się na drugiego człowieka czując się za niego odpowiedzialnym, być może jego braciszek nawet nie wpadłby na pomysł "usamodzielnienia się". Może nie musiałby wychodzić z domu aż tak daleko w poszukiwaniu wyimaginowanego szczęścia. Gdzieś ten młodszy nie doświadczył głębi relacji braterskiej, skoro zachcianki postawił wyżej niż więzi.

Starszy syn jest sprawiedliwy, ale ślepy. Choć potrafi ocenić niewłaściwości opuszczenia domu przez brata, nie zauważa, że przecież w tym wszystkim istotny jest jego powrót. W pojęciu jego sprawiedliwości czyn brata jest karygodny, zasługuje na potępienie. Przez to nie potrafi zauważyć, że tu tak istotny jest powrót skruszonego członka rodziny. Nie potrafi dać szansy swojemu bratu. Nie umie go przyjąć. Nie pokłada w nim nadziei. Wyrzeka się go – "ten twój syn...".

Złem było opuszczenie domu w taki sposób i dla takich intencji. Ale dobrem jest powrót. A ile razy my w swoim poczuciu sprawiedliwości zatrzymujemy wzrok tylko na tym co złego uczynił nasz brat? Ile razy przegapiliśmy przez poczucie fałszywej sprawiedliwości momenty kiedy to ta druga osoba nauczona doświadczeniem, przeszła prawdziwe metamorfozy?! Jak często osądzamy, odrzucamy, gniewamy się, zamierzamy zemstę?! Ile to razy czujemy się uprawnionymi do bycia sędzią, aby na bazie wybranych przesłanek wydać wyrok. Jak często wyrzekamy się relacji ponieważ coś nam się w drugim nie podoba?! ("to nie mój brat, ale twój syn…").

Ten sprawiedliwy przecież miał wszystko. Obracał skutecznie majątkiem ojca, pomnażał go. Był szanowany. Miał na co dzień miłość swego ojca. Jednak nie nauczył się miłości. W życiu kierował się sprawiedliwością, ale każdego oceniał według swojego poczucia sprawiedliwości, wyobrażeń i doświadczeń. Nie rozumiał, że każdy jest inny, reaguje inaczej, że czasem może się zagubić, a jego zadaniem jest pomóc bratu, a nie go osądzać. Nie jest w stanie dostrzec, że jego brat "był umarły, ale ożył". Owoce jego życia to smutek, gorycz, nieprzebaczenie. Nieprzebaczenie nie przynosi radości, ale depresję, zawiść, gniew, brak perspektyw.

Syn marnotrawny, podejmując decyzję o powrocie do domu ojca, kiedy naprawdę doświadczył biedy swoich decyzji, marzył już tylko, aby stać się choć sługą w domu rodzinnym. Ma świadomość tego co się stało, nie liczy na więcej. Nawet jeśli pobudki powrotu do rodziny nie są do końca czyste, bo wie, że u ojca nawet sługa ma lepiej niż on wówczas żywiąc się strąkami, których pogardzane przez Żydów świnie już jeść nie mogły. Mimo wszystko podejmując taką decyzję, mając w sobie choć odrobinę pokory ma okazję doświadczyć tego co jest sednem ludzkiej egzystencji. Miłość i relacje! Przebaczenie i skrucha. To nas zmienia.

Jego ojciec mógł przypuszczać, że ten wraca do domu bo ginie. Był bardzo mądrym tatą. Ale nie decyduje się na osąd, ale gdy widzi syna powracającego na horyzoncie, biegnie do niego i bierze go w ramiona. Przyjmuje go. Przez taką postawę, ten ojciec wpłynie na więcej przemian w życiu syna, niż poprzez osąd sprawiedliwości, dochodzenia kto miał rację. Miłość, która jest przebaczająca uzdrawia nas. Syn marnotrawny nie spodziewał się tego. Chciał być sługą w domu ojca, ale w odpowiedzi na jego powrót zostaje przyjęty z czułością i z honorami. Ojciec każe sługom zdjąć z dziecka łachmany i przywdziać go w najlepsze szaty i królewskie insygnia. Całuje syna, nie wypuszcza z ramion. Swoim zachowaniem przywraca godność dziecku. Godność, którą na własne życzenie młodzieniec utracił. Przebaczenie właśnie to czyni z życiem człowieka. Przywraca mu godność. I owoce przebaczenia są bardzo rozległe. Dotykają także starszego syna. Ojciec nie zapomina o starszym dziecku, ale poprzez przykład brata, respektując przeżycia sprawiedliwego tak wiele może mu pokazać poprzez doświadczenie ...

Ta historia choć z innych czasów i kultur, jakże bardzo ukazuję prawdę o nas dziś. O tym, że za każdym razem wezwani jesteśmy do miłości miłosiernej, do przebaczania.

Syn marnotrawny najpierw musiał przebaczyć samemu sobie uznając miejsce w jakim się znalazł i swoje słabości. Inaczej nie zrobiłby kroku naprzód. Być może, w pewnym momencie swego życia, gdy zawiodły jego plany, mógł mieć żal do swego ojca, że ten go nie zatrzymał, ale pozwolił odejść. Musimy uczyć się wybaczać naszemu Ojcu Niebieskiemu, że Ten, kto stworzył nam wolną wolę jednak wielokrotnie nam jej nie sparaliżował. Także napięcia między braćmi opisane w tej historii ukazują, że i my także jesteśmy wezwani do przebaczania innym.

Przebaczenie ma trzy wymiary. Musimy uczyć się wybaczać sami sobie, Bogu i innym. Ani jedna płaszczyzna z podanych nie może zostać zaniedbana.

Ojciec z tej przypowieści to ideał człowieka przebaczającego ale i też mądrego. Na pewno młodszy syn zranił go bardzo mocno. Ale on, mając na uwadze okazję do nawrócenia swego dziecka, rezygnuje z chęci zemsty, z prawa dochodzenia swego. Bo wie, że miłość go uleczy. Miłosierny jest tym, który nie pozawala aby w rodzinie miały miejsce podziały, by urazy dyktowały jak postępować. Każdą sposobność wykorzystuję, jak dialog ze starszym synem, aby nauczyć innych, że przez miłość bezwarunkową i przebaczenie, sprawiedliwość będzie miała prawdziwe zdrowe formy wyrazu.

Żyjąc w rodzinie, w relacjach z ludźmi możemy popełnić dwa podstawowe błędy:
1. Pierwszy – wobec zachowania podobnego do syna marnotrawnego może zaistnieć skłonność do przekreślenia osoby. Tak jak starszy brat przekreśla młodszego. A przez to niepotrzebnie zamykamy się na siebie.
2. Drugi – usprawiedliwiamy „winowajcę”. Ciężar złych wyborów, wpływów przerzucamy z bliskiej nam osoby na otoczenie. Inni są winni, że tak się zachował. Ten nasz bliski nie mógłby sam z siebie tak postąpić. To jest błąd. Ojciec miłosierny nie przekreśla swego dziecka, ale też nie usprawiedliwia go. Pozwala aby poniósł konsekwencje swoich wyborów, aby doświadczył biedy bycia sługą pasącym świnie.

Przebaczenie nie anuluje winy. Przebaczenie sprawia, że odcinamy się od złowrogich wydarzeń, że więzy niewoli gniewu nas nie tłamszą. Przebaczenie nie polega na dokonaniu oceny szczegółowej drugiej osoby i wydaniu wyroku. Przebaczenie to przyjęcie do wiadomości, że krzywda nastąpiła, ale ja decyduję się o tym zapomnieć, zrezygnować z chęci zemsty. Przebaczenie nas oczyszcza. A to wprowadza ład, umocnienie w nasze życie. Niby taki gest, ale jest bardzo owocny. Brak przebaczenia blokuje nas we wzroście duchowym, uzdrowieniu, zabija radość życia. Przebaczenie leczy ludzkie serce, czyni nas wolnymi. Nie musimy zależeć od okoliczności, od wydarzeń, ale możemy się cieszyć tym co lepszego niesie życie. Sahara ma podstawy aby stać się potężną oazą. Tylko trzeba nam odblokować nasze serca.

Różne ciosy są nam zadane. Ojciec miłosierny od swego ukochanego dziecka usłyszał "daj mi majątek, który dla mnie zaplanowałeś". Domagać się majątku za życia człowieka zamożnego, to tak jakby wyrazić: "ty mnie już nie interesujesz, dla mnie jesteś martwy, chcę tylko twoich pieniędzy". Majątek tego typu odbiera się zwykle po śmierci osoby wyznaczającej spadek.

Każdy z nas doświadczył różnych zranień. I nikt nie ma prawa oceniać tego jak bardzo jesteśmy poranieni. Różne są krzywdy. Natomiast, aby nie dokładać zła do złego przebaczajmy! Bóg powołał nas do życia i rozwoju w społeczności, w rodzinie, ponieważ żyjąc w zażyłych relacjach braterstwa i przyjaźni mamy okazję doświadczyć przepływającej przez nas miłości samego Boga. To jest Boży plan, najlepszy dla nas.

Więzi rodzinne, przyjacielskie kojarzą nam się z czymś bardzo zażyłym. My natomiast jesteśmy tylko ludźmi. Czasem, lub często popełniamy błędy. Dlatego kiedy uczymy się przebaczać, wychodząc ku pojednaniu, wzrastamy. Przebaczając odcinamy się od więzów, które tak naprawdę nas zniewalają. Przywraca nam to godność dziecka Bożego.

Jezus nie zastanawiał się czy oddać za nas życie. On wiedział, że dla nas Jego śmierć jest jedyną drogą do wolności. W Chrystusie mamy przebaczenie grzechów, ale też gotowe rozwiązanie i uleczenie tych ran, które nam zadano.

Może dziś myślisz, że nie jesteś w stanie przebaczyć. Może jak sprawiedliwy brat, nawet nie możesz wymówić imienia swego brata, który mocno Cię skrzywdził. Dlatego masz konkretną możliwość. Poproś Ducha Świętego, sprawcę chcenia i działania, Boga, który rozumie twoją krzywdę. On cię poprowadzi, pomoże odciąć ci się od źródła cierpienia. Najpierw decyzją woli, rozumu przebacz. Duch Święty spowoduje w tobie zdolność przebaczenia i da ci przekonanie co do tego i pewność. Nawet jeśli sobie tego nie wyobrażasz to wiedz, że Bóg już dawno przygotował dla ciebie łaskę i plany pełne pokoju i radości. Nie zastanawiaj się nad tym co jest sprawiedliwe, co powinno spotkać krzywdziciela. Przerzuć swą troskę na Pana. On cię podźwignie i pocieszy ([Ps 55]). Tylko Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Jemu pozostaw ocenę, ty ciesz się wolnością. Nie do nas należy sądzenie. Ty, drogi czytelniku, otwórz się na cuda przebaczania, a doświadczysz wielkich rzeczy...

Ania Mazurczak
Koinonia Jan Chrzciciel Wrocław

Marsz dla Rodzin © 2010   Designed by AAP
sponsorzy Ojcowie Paulini | Koinonia Jan Chrzciciel Wrocław